piątek, 13 lutego 2015

Pokrowiec na maszynę


Ostatnimi czasy przeprosiłam się z Łucznikem i uszyłam kilka przedmiotów z listy rzeczy do uszycia. Kolejnym uszytkiem jest pokrowiec na maszynę. Przykładałam się do niego odkąd nabyłam Privilega, właściwie z jednego powodu - dostałam do kompletu okropny ceratowy pokrowiec, który w dodatku Janek podarł. Nie wszyscy też wiedzą, że przestawiłam w tej maszynie chwytacz i muszę ją zawieźć do pana ustawiacza ;) Do tego wszystkiego kupiłam w sh śliczną zasłonkę. To wszystko razem złożyło się w czasie i nie było odwrotu... w końcu uszyłam coś na własny użytek.

Za dużą zasłonkę z podszewką zapłaciłam kilka zł, wyprucie taśmy i szwów zajęło max. 30min.


Tak jakoś wyszło, że nigdy wcześniej nic nie pikowałam.. i nawet nie bardzo wiedziałam jak to powinno się zrobić. Wydawało mi się że szycie z prowadnikiem po liniach prostych to bułka z masłem. Efekt jest taki, że zarówno wierzchnia jak i spodnia strona boków pokrowca skurczyła się. Sprawę uratowały spore zapasy na szwy, które dodałam,dzięki temu nawet po wyrównaniu nierówności pokrowiec nie jest za mały.
Najważniejszym wnioskiem wyciągniętym z pierwszej lekcji pikowania jest to że pikowanie zawsze kurczy gotową pracę i trzeba dodawać większe zapasy, na wyrównanie. Poza tym dla początkujących użycie wyłącznie prowadnika krawędziowego też według mnie nie jest dobrym pomysłem, nawet proste linie warto sobie rozrysować najlepiej znikającym pisakiem.
Tak prezentuje się przód:

Tak z boku:







A tak z tyłu:
Lamóweczka zrobiona i przyszyta własnoręcznie.


Do kompletu machęłam sobie jeszcze poduszeczkę na szpilki, bo wyciąganie szpilek z pudełka jest nieprzyjemne... zawsze się przy tym pokłuje.
Jeszcze w temacie szycia pochwalę się skrzyneczką kupioną na starociach, kupiona z myślą o szpulkach na nici, jednak okazało się, że przegródki są zbyt wąskie i zaledwie kilka szpulek się w niej mieści, alternatywnie może być na wstążki, guziki lub inne przybory.

Drewno z którego jest zrobiona jest niezabezpieczone, zastanawiam się czy pomalować na biało czy lakierem, a może ktoś ma inne sugestie?



niedziela, 1 lutego 2015

‎Facebook Art Jewelry Challenge‬

Wracam po długiej nieobecności spowodowanej przez kilka spraw m.in. remont i przeprowadzkę do nowego domu, święta, choroby moje i dzieci i tysiące innych drobnostek. 
Zostałam nominowana do zabawy na Facebook'u,w której pokazuje się swoje hobby. Na potrzeby tej zabawy uszyłam najpierw samolot z tutoriala Koty, który znajdziecie tutaj. Samolot powstał z resztek zalegających w szafie, ma szeleszczące skrzydełka. W skrzydłach wszyłam ocieplinę i celofan, wnętrze wypchnęłam silikonową kulką, którą możecie kupić tutaj. Szyłam go w tempie ekspresowym,żeby zdążyć "przed zachodem słońca", bo strasznie nie lubię szyć wieczorem, przy lampie, w efekcie nie doczytałam opisu szycia i wyszło, jak wyszło...
Kolejną rzeczą którą uszyłam był Tildowy królik.Wykrój jest na stronie u Susanny tutaj. Nie byłabym sobą, gdybym zrobiła, tak jak autorka. Po naradzie z Kotą zmieniłam sposób wykonania.
Znalazłam również czas żeby porobić zdjęcia z etapów pracy.
Najpierw skopiowałam wykrój i dostosowałam wymiar do swoich wymagań. Poszczególne elementy wykroju wycięłam.
Wybraną tkaninę wyprasowałam, złożyłam na  pół,prawą stroną do środka, z jednej strony zaprasowałam brzeg na 5 mm. Przy tym brzegu odrysowałam wykrój nóżek i łapek, żeby później mieć podłożone, dalej odrysowałam głowę z brzuszkiem. Każdy element zeszpilkowałam, żeby podczas zszywania, tkanina nie przesuwała się.

Na uszy złożyłam dwa inne kawałki tkanin prawą stroną do środka, odrysowałam, zeszpilkowałam i na środku spodniej strony uszu (tkanina w kwiatki) zrobiłam nacięcie - tędy wywinę uszy na prawą stronę.

Wszystkie elementy obszyłam na maszynie po zaznaczonym konturze, obcięłam nadmiar tkaniny.  Zapasy szwów ponacinałam prawie aż do linii szwu, żeby po wywróceniu poszczególne elementy nie marszczyły się.
Pominę tutaj fragment, w którym przewlekałam wycięte elementy, to się nie nadaje ani do pokazania, ani  do powtórzenia :) Podziwiajcie efekt końcowy.

Uszy swojego królika tylko zaprasowałam, resztę wypchnęłam silikonową kulką pomagając sobie ołówkiem (pogryzionym przez Janka).

Elementy zaczynają układać się w całość. Nóżki przyszyłam maszyną, łapki i uszy ręcznie, oczy i nosek wyszyłam granatową nitką. (nie znoszę szycia ręcznego, nawet guziki przyszywam zwykle maszyną dlatego zbliżenia nie będzie).







Sukieneczkę wykroiłam "na oko", jeszcze tylko kokardka i mam nowego mieszkańca domu.
Samolot jako zabawka dla chłopaków trafił do Janka, a króliczek do Marysi i wcale jej nie przeszkadzało, że jest niebieski.