Moje starsze szczęście 1 września rozpoczęło edukację w zerówce. Na bardzo długiej liście rzeczy niezbędnych znalazł się worek na buty. Ktoś sobie pomyśli: wielki mi problem, kawałek zszytego materiału i sznureczek do ściągnięcia. Otóż proszę Państwa, takie numery to przechodziły w przedszkolu, a teraz panna postanowiła, że sama sobie worek wybierze i tutaj jest koniec bajki a początek dramatu. Pomimo że ograniczeń cenowych nie było, przez całe wakacje w promieniu 30 km Marysia nie znalazła pasującego jej worka. Za kilka dni początek szkoły, a worka jak nie było tak nie ma. No to co? No to szyjemy! W międzyczasie panna zażyczyła sobie kokardę, jakby same kropki to jeszcze za mało dekoracji było.
A oto i cały sprawca zamieszania:
Po ściągnięciu sznureczków worek może też pełnić funkcję plecaczka. Zdjęcia zrobiłam dopiero w miniony weekend, worek jest już przetestowany przez wyobraźnię 6 latki bardzo dokładnie, przeszedł już pierwsze pranie i nadal prezentuje się przyzwoicie :)
To wspaniale mieć kogoś kto spełnia marzenia :)
OdpowiedzUsuńTe szyciowe spełniam na bieżąco, z innymi różnie bywa :)
OdpowiedzUsuńfajnie, że córcia zażyczyła sobie kokardkę, bo dodaje uroku temu workowi. :) Naprawdę jest śliczny :)
OdpowiedzUsuńps. co do Burdy Vintage - jest dostępna teraz w kioskach. U siebie w komentarzu podałam link, gdzie można zobaczyć okładkę tego numeru :)
SŁODKI :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń